piątek, 24 kwietnia 2015

Małe kłótnie małżeńskie



Każdy, kto choć próbował tworzyć związek z drugą osobą wie, że nie zawsze jest pięknie, łatwo, kolorowo i przyjemnie. I nieważne czy jesteście małżeństwem czy nie, czy mieszkacie ze sobą czy umawiacie się na randki dwa razy w tygodniu. Spory zawsze się zdarzają, raz mniejsze, a raz większe. 


Czasem wkurzają niepozmywane talerze w zlewie, czasem nie tak założona noga na nogę, a czasem ktoś coś powie, druga osoba zrozumie po swojemu, rozpętuje się piekło na ziemi i nikt nie chce odpuścić. Później to już wiadomo, albo łóżko albo ciche dni. Jak wygląda to pierwsze nie będę wyjaśniać, bo z pewnością wspaniale i szczegółowo zrobiła to Pani Katechetka na wychowaniu do życia w rodzinie, natomiast bardzo ciekawe jest to drugie zagadnienie. A ponieważ - jak powszechnie wiadomo, bo wyjaśnili to i udokumentowali amerykańscy naukowcy -  kobiety są z Marsa, a mężczyźni z Wenus (czy tam na odwrót, nieważne), sprawa ma się zupełnie inaczej z tych dwóch różnych perspektyw.

Kobieta

Tuż po kłótni: Jak on tak mógł powiedzieć?! Co za drań! Nie wytrzymam z nim już dłużej, wychodzę! Dobra, na dworze nie pokażę się w dresie, to zamknę się w łazience, niech widzi jak bardzo mam go teraz dość!

Kwadrans później: Rety, on powiedział XXX, czyli myślał YYY! Myślałam, że jest inny niż reszta facetów na tym świecie, ale nie! Wszyscy są tacy sami!

Pół godziny później: Nawet nie zwraca na mnie uwagi! Mogłabym tu zapłakać się na śmierć, a jego i tak by to nie ruszyło! Co za podła kreatura! Rozwód i wyprowadzka, teraz, natychmiast!

Godzinę później: A może jednak trochę za ostro zareagowałam?... Może jednak nie miał nic złego na myśli?... Nie no, przestań, kobieto! Przecież on pomyślał YYY, jak mógł! A nawet jeśli nie to i tak przecież nie wyjdziesz stąd teraz i nie będziesz udawała, że nic się nie stało! Nie odpuszczaj, niech wie że nie dasz sobie w kaszę dmuchać! Następnym razem dwa razy się zastanowi zanim powie coś, co mogę zinterpretować jako YYY lub ZZZ! 

Półtorej godziny później: On mnie w ogóle nie kocha... Przecież gdyby kochał to nigdy nie powiedziałby XXX... A ja go tak kocham, dlaczego nigdy mi się nie układa...  Jestem beznadziejna, nie potrafię stworzyć żadnego normalnego związku... 

Dwie godziny później: Buuu... to już chyba koniec... Zostanę starą panną z kotami, one przynajmniej nie będą myśleć YYY... Tak właściwie to czemu ja siedzę w łazience?...

Mężczyzna

Tuż po kłótni: E, przejdzie jej.

Kwadrans później: Kurde, straciłem zamek, a mój bohater walczy na oparach many!

Pół godziny później: Dobra, pogram w czołgi, bo tego zamku to już dziś nie odzyskam.

Godzinę później: Zgłodniałem, zrobię sobie kanapkę.

Półtorej godziny później: A właściwie to co tu tak cicho, gdzie N.? A, pewnie się myje.

Dwie godziny później: Idę spać. O, nie ma N. A no tak, przecież się pokłóciliśmy. Ale w sumie to o co, bo nie pamiętam? Nieważne, przejdzie jej. Najwyżej kupię jutro jakieś kwiatki.


Przedstawiona sytuacja mogła nie wydarzyć się naprawdę. Ale pewnie się wydarzyła.
Zdjęcie przedstawia rzeźby Gustava Vigelanda w parku zaprojektowanym przez niego i noszącym jego imię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku, będzie mi bardzo miło, jeśli skomentujesz mój tekst. Nawet jeśli się ze mną nie zgadzasz. Jeśli tak jest - bardzo chętnie przeczytam o Twoim punkcie widzenia, ale nie obrażaj, nie mów, że jestem głupia, uderzyłam się w głowę albo rodzice mnie nie kochali.
Enjoy :)