wtorek, 7 kwietnia 2015

Kawałek świąt w Norwegii


Wczoraj wróciliśmy do Oslo i choć załapaliśmy się tylko na kilka ostatnich godzin świąt, to i tak sporo rzeczy zdążyło nas zadziwić.

Pierwszym, co nas zaskoczyło była pogoda. Jadąc nocą na lotnisko całą drogę mieliśmy włączone wycieraczki. Oczywiście, jak pewnie się domyślacie, wcale nie walczyliśmy z deszczem, tylko ze śniegiem. Kiedy wzbijaliśmy się w powietrze, jakoś wyjątkowo szybko znaleźliśmy się w chmurach, tak nisko wisiały. Z samolotu wysiedliśmy za to w promieniach słońca i natychmiast rozpięliśmy zimowe płaszcze.

To nie wszystko. Kiedy dostaliśmy się wreszcie do domu, zastaliśmy dzieci sąsiada bawiące się na podwórku. W krótkich spodenkach i koszulkach bez rękawów. Wprawdzie nam aż tak ciepło nie było, bo jedyne na co się zdecydowaliśmy to zamiana kurtek zimowych na wiosenne, ale jak już kiedyś pisałam - te dzieci to trochę potwory. Co więcej - ich tata dla zabawy polewał je wodą ze zraszacza. Cieszyły się jak... no jak dzieci ;)

Jak już przy tym zraszaczu jesteśmy... Spacerując po okolicy co chwilę natykaliśmy się na dźwięki stukania, cięcia i piłowania. Ludzie pracowali w ogródku, grabili liście, pielili grządki, rąbali drewno do kominka. Nasz sąsiad (ten od zraszacza) zrobił porządek w garażu i pozbył się zalegających tam mebli. Umył też podłogę na balkonie, dzięki czemu nieświadomie zaserwował mi Lany Poniedziałek ;) Drugi dzień świąt jest w Norwegii dniem wolnym od pracy (przez co pół dnia prawie głodowaliśmy, bo przed wyjazdem opróżniliśmy lodówkę, a wszystkie sklepy były oczywiście zamknięte), ale jeśli ktoś spędza święta w domu, to wykorzystuje go na zaległe prace. Taka dodatkowa sobota w poniedziałek. Wydawać by się mogło, że to urok bardzo mało religijnego społeczeństwa, ale są w tym pewne sprzeczności. Otóż w Norwegii wolny od pracy jest także Wielki Czwartek i Wielki Piątek! Dzięki temu zyskujemy naprawdę dłuuugi weekend, który wielu Norwegów wykorzystuje na wypad na narty.
Bartek Budowniczy

Poza tym... Okazało się, że morze nie wyschło bez moich codziennych odwiedzin i Bartek po raz pierwszy w życiu mógł w imię tradycji oblać mnie morską wodą :)    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku, będzie mi bardzo miło, jeśli skomentujesz mój tekst. Nawet jeśli się ze mną nie zgadzasz. Jeśli tak jest - bardzo chętnie przeczytam o Twoim punkcie widzenia, ale nie obrażaj, nie mów, że jestem głupia, uderzyłam się w głowę albo rodzice mnie nie kochali.
Enjoy :)