sobota, 29 października 2016

Z geografii czwórka, ale chyba naciągana...


Humor z dzienników małżeńskich nr 8


[Tym razem wyjątkowy, bo zamiast Bartka to ja wykazuję się wybitnym talentem kabaretowym, choć całkiem niezamierzenie...]



Wieczór, szykujemy się do snu, ale leżąc w łóżku przekomarzamy się, tak na wszelki wypadek, żeby nie stracić formy w małżeńskich kłótniach, których jest jakoś zaskakująco niewiele. Wtem Bartek, w odpowiedzi na jakąś moją (drobną!) inwektywę w jego stronę, wykrzykuje:

- Słucham, czy ja dobrze słyszę?! Jak mogłaś tak do mnie powiedzieć! Gdzie się podziała cała twoja miłość?!
-Tam... Tam...
- No gdzie, ja się pytam!
- Czekaj, szukam odpowiedniej riposty... Tam gdzie pieprz rośnie, haha!
- Haha, wyborny żart, naprawdę. Czy ty chcesz mi w ten sposób przekazać, że poznałaś jakiegoś zniewalającego Hindusa?
- Hindusa? Bartek, no sam pomyśl jakie bzdury wygadujesz... W życiu nie słyszałam żeby pieprz rósł w Chinach!

Nie muszę chyba dodawać, że Bartek robił facepalm tak długo, aż zasnął, owładnięty ciemnotą mojego umysłu?
Ale usprawiedliwia mnie to, że byłam już bardzo śpiąca i prawdopodobnie mój mózg działał tylko w trybie stand-by, prawda?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku, będzie mi bardzo miło, jeśli skomentujesz mój tekst. Nawet jeśli się ze mną nie zgadzasz. Jeśli tak jest - bardzo chętnie przeczytam o Twoim punkcie widzenia, ale nie obrażaj, nie mów, że jestem głupia, uderzyłam się w głowę albo rodzice mnie nie kochali.
Enjoy :)