sobota, 14 lutego 2015

Walentynkowe wyznania


Zazwyczaj kojarzą się z romantycznymi słówkami, misiami, kotkami, jednorożcami i hello kitty, ale w moim wydaniu będą inne. Nieco wstydliwe (ten blog w ogóle chyba powinien nazywać się forum wstydu i zażenowania), nieco zabawne, nieco romantyczne. O ile można mówić o jakimkolwiek romantyzmie w małżeństwie.




1* Z tym ostatnim zdaniem oczywiście żartowałam. Oczywiście, że można. Walentynki obchodzimy - a jakże. Zazwyczaj w formie: chodź zrobimy coś szalonego i wyjątkowego w Walentynki - ok, super! - no, to zróbmy coś pysznego do jedzenia i obejrzyjmy film. I tak od kilku okazji Bartek robi moje ukochane truskawkowe tiramisu (tylko w tej formie i tylko w jego wykonaniu lubię ten deser, tak samo zresztą jak samo mascarpone), a ja coś do jedzenia. W tym roku, tadam: burgery. Dla Bartka kotlet z soczewicy, dla mnie podwójna porcja mięsa. Bułeczki też sama upiekłam. A co do filmu to zawsze coś mega romantycznego, of kors. W zeszłym roku Tajemnica Brokeback Mountain, w tym roku jeszcze nie wiem - może powtórzymy W imię czy coś?

2* Co do filmów - na Twitterze (patrz na prawo) już napisałam o moim genialnym, straconym pomyśle na biznes. Otóż poniewczasie zorientowałam się, że gdybym wzięła kredyt, wykupiła sporo biletów do kina na walentynkowe seanse Pięćdziesięciu twarzy Greya i sprzedała je ze stuprocentową przebitką - kupcy na pewno by się znaleźli - zostałabym milionerką. Tadam. Właśnie straciłam swój pierwszy milion.

3* Dobra, nadszedł najwyższy czas  na żenujące tajemnice. Może nie wszyscy doszli do tego momentu. Przeczytałam to. Tak, naprawdę przeczytałam 50 twarzy Greya. No dobra, pozostałe części też. No ale żeby nie było - zaczęłam z nudów, siedząc w pracy. Pierwsza część była wciągająca, po drugą sięgnęłam odruchowo, a przy trzeciej modliłam się, żeby wreszcie się skończyła. Na początku jest do zniesienia, główna bohaterka zabawnie przygryza wargę, przeżywa mega orgazmy, a Grey jest intrygująco tajemniczy. Po kilkuset stronach zastanawiasz się dlaczego ta laska nie ma jeszcze opuchniętej od wiecznego przygryzania połowy twarzy i jak to się dzieje, że nie chodzi z wiecznym skurczem macicy. No ale dobrnęłam do końca. To taka klątwa ludzi z zalążkiem pedantyzmu - jak zacząłeś, to skończ.

4* No ale na film to nie pójdę. Nie żeby mój hejt był tak wielki - po prostu szkoda kasy, bo bilety do kina kosztują tutaj 4-5 razy więcej niż w Polsce. Ale Wy idźcie. Trzeba poszerzać horyzonty. I nie obawiajcie się, że natkniecie się na ludzi masturbujących w miejscu publicznym - na filmie pokażą maksymalnie cycki, a do tego to każdy chyba zdążył się przyzwyczaić i nie robi to na nikim wrażenia. Co innego książka. Patrzyłam z lekkim zażenowaniem na ludzi czytających Greya w tramwajach. Właściwie to nie wiem czy bardziej dlatego, że wstydziłabym się pokazać z taką książką na mieście, czy przez to oszałamiające 'O Święty Barnabo', które można porównać do najbardziej wytrawnych jęków i krzyków z filmów porno.

5* A tak serio to za dużo już napisałam o Greyu. Przejdźmy do czegoś innego. Obejrzeliśmy niedawno Gwiazd naszych wina. Sporo znajomych się zachwycało, więc stwierdziłam, że - polegając na ich opinii - spędzimy przyjemny wieczór przy filmie. O rety, dawno się tak nie namęczyłam. Nie cierpię filmów, których jedynym celem jest wywołanie smutku u widza. Dla mnie cały ten film to takie: zobacz, ludzie umierają tak młodo, to takie smutne, płacz! No płakałam, a jakże, ale do końca czekałam na coś, co poruszy też inne struny niż litość. Po prostu nie cierpię jak ktoś szantażuje mnie smutkiem, a taki właśnie ten film był dla mnie. Już nawet nie chcę wspominać o reszcie, bo jedyna rzecz, która podobała mi się w tym filmie to główny bohater.

6* No dobra, chyba wystarczy tych wynurzeń na dziś. Jeśli lubisz Walentynki to piątka, a jeśli nie to wreszcie znajdź sobie kogoś albo po prostu potraktuj ten dzień jako czternasty dzień miesiąca. To pa!

Edit: breaking news! Myliłam się - pokazali owłosienie łonowe Greya i Any!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku, będzie mi bardzo miło, jeśli skomentujesz mój tekst. Nawet jeśli się ze mną nie zgadzasz. Jeśli tak jest - bardzo chętnie przeczytam o Twoim punkcie widzenia, ale nie obrażaj, nie mów, że jestem głupia, uderzyłam się w głowę albo rodzice mnie nie kochali.
Enjoy :)