niedziela, 22 lutego 2015

Bądź bardziej eko - 5 kroków

Bycie eko wcale nie wiąże się z założeniem na siebie spódniczki z trawy i spędzaniem każdych wakacji pod namiotem, bez latarki i bieżącej wody. Ba! Nie musi oznaczać nawet jedzenia wyłącznie tego, co spadnie z drzewa! Łapcie 5 naprawdę łatwych sposobów na to, by choć trochę zadbać o wieloryby i foczki bez obawy o stanie się ekologicznym wariatem (choć kto wie jak to się skończy ;)).


1. Nie bierz w sklepie reklamówek na zakupy. Mniejsza o to, czy są za darmo, czy kosztują 7 groszy, czy 2 złote. No nie bierz, bo i tak za chwilę wyrzucisz ją do kosza albo zagraci Ci szufladę w kuchni. Owszem, czasem się przydają, ale idę o zakład, że masz ich już w domu całe galopujące po kuchennym kredensie stado. Reklamówka rozkłada się nawet kilkaset lat, więc pomyśl o swoich przyszłych wnukach i o tym, że fajnie by było gdyby jednak zobaczyły niedźwiedzie polarne, nawet na Discovery, ale niekoniecznie w programie o wymarłych gatunkach.

Kup sobie ładną torbę. Ale nie od Korsa ani nawet w H&M, tylko na rynku, albo przy kasie. Ale ma być ładna! Najlepiej to kup sobie w necie coś fajnego. Ja od jakiegoś czasu dumnie paraduję z widoczną na zdjęciu torbą Food Emperora (może dlatego, że nikt tutaj nie rozumie, co jest tam napisane). Będziesz chodzić z nią do warzywniaka i tesco, więc nie możesz się jej wstydzić i wyglądać jak bezdomny. Na palcach jednej ręki mogę policzyć ile razy w roku zdarza mi się poprosić o torbę w markecie. Bartek osiągnął level master i skrupulatnie odmawia też pakowania mu zakupów przez ekspedientki sklepów odzieżowych.*

 2. Jedna cytryna też nie potrzebuje opakowania. Serio, daj sobie spokój z pakowaniem jednej czy dwóch cytryn do torby. To samo dotyczy wszystkich owoców i warzyw kupowanych w małych ilościach. Zwłaszcza jeśli ważone są przy kasie. Naprawdę nie ma sensu tracić czasu i energii na sięganie po jednorazowe torebki. My regularnie narażamy się paniom kasjerkom, które patrzą na nas ze złością za brudzenie im taśmy łupinami cebuli, ale przykro mi - są rzeczy ważne i ważniejsze, a tu zdecydowanie wygrywają pingwiny na Antarktydzie.

3. Jak masz do wyboru warzywa pakowane i niepakowane, to wybierz te drugie. Zupełnie nie rozumiem tej strategii producentów i hurtowników. Pakują w plastik coś, co ani nie brudzi, nie tłucze się ani nie psuje bez opakowania. Nigdy nie kupuję papryk pakowanych po 3 różnokolorowe sztuki w jedną zgrabną, plastikową torbę. Szczytem dla mnie jest pakowanie pojedynczych sztuk w termokurczliwą folię, co w Norwegii jest niestety nagminne. Są rzeczy, które właściwie nie sposób dostać bez opakowania (choć to niezrozumiałe jeśli chodzi o np. brokuł czy kalafior, a w Norwegii także marchewkę), ale często to Ty decydujesz, czy weźmiesz sałatę lodową w folii, czy masłową bez niej. 

4. Kupuj w małych ilościach. To pierwszy krok do tego, by nie wyrzucać jedzenia. Bo w niemarnowaniu jedzenia nie chodzi o to, by zjadać wszystko zanim zdąży się zepsuć (to akurat pierwszy krok do bycia grubym, a nie do bycia eko), tylko o to, by kupować takie ilości, których faktycznie potrzebujesz. Wyrzuciłaś z lodówki wędlinę, która zaczęła przypominać pełznącego ślimaka albo przykryła się zieloną kołderką? To nie znaczy, że chciała wyjść na spacer albo lubi pod kołdrą. To znaczy, że następnym razem powinnaś (albo powinieneś) kupić 5 plasterków zamiast 15. Że zabraknie? Trudno, będziesz jeść kanapki z serem albo ugotujesz jajko na twardo. Po prostu trochę zmień swoje nawyki zakupowe. Uwierz, że nawet jak czegoś w domu zabraknie, to nie umrzecie z głodu, zawsze i tak znajdzie się coś do jedzenia. Jeśli nie trafiają do Ciebie argumenty natury ekologicznej, to pomyśl, że każde jedzenie które ląduje w koszu lub sedesie to Twoje pieniądze, które można było wydać na wódkę i koks. Albo nowe buty.

5. Segreguj. Dobra, wiem, że na ten temat trują Wam od przedszkola. Ale serio, to naprawdę warte zachodu i nietrudne. Wystarczy zamiast jednego dużego kosza kupić kilka mniejszych. Nie wyobrażam sobie wyrzucenia razem obierków z ziemniaków i starej gazety. Ty po kilku tygodniach też nie będziesz mógł. Jest z tego jeszcze jedna korzyść - worki są wtedy lżejsze i zdecydowanie zmniejsza się ryzyko ich pęknięcia na klatce schodowej akurat wtedy, gdy śliczna sąsiadka wraca ze spaceru z psem. Albo sąsiad :)

*I taka krótka anegdotka na koniec tej opowieści:

Jedziemy kiedyś ze znajomą wracając z miasta i głośno zastanawiamy się co ugotujemy na obiad, a tym samym czy potrzebujemy zrobić jakieś zakupy po drodze. No niby coś tam by się przydało, ale Bartek stwierdza: 'nie, poradzimy sobie bez tego, bo nie wziąłem żadnej torby na zakupy'. Koleżanka patrzy jak na świra i mówi: 'no bez przesady, chyba stać cię wydać tę parę groszy na torbę'. Spojrzeliśmy po sobie nie bardzo rozumiejąc o co chodzi i dopiero po chwili załapałam, że może faktycznie łatwo pomylić chęć produkowania jak najmniejszej ilości śmieci z przesadną oszczędnością ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku, będzie mi bardzo miło, jeśli skomentujesz mój tekst. Nawet jeśli się ze mną nie zgadzasz. Jeśli tak jest - bardzo chętnie przeczytam o Twoim punkcie widzenia, ale nie obrażaj, nie mów, że jestem głupia, uderzyłam się w głowę albo rodzice mnie nie kochali.
Enjoy :)