czwartek, 11 czerwca 2015

Pani Ka na Końcu Świata

Zawsze wydawało mi się, że uciec na koniec świata to nie lada wyczyn, który nie dość że kosztuje miliony monet, to jeszcze wymaga niemałej odwagi. Chyba każdy powiedział kiedyś, że ma ochotę wszystko rzucić i uciec właśnie tam. Dziś zrobię Wam tę przyjemność i zabiorę Was na ten magiczny Koniec Świata.


Jak wspomniałam całkiem niedawno, maj minął nam pod znakiem gości i wycieczek. Dziś pokażę Wam tę najważniejszą, bo zobaczyliśmy jedno z najpiękniejszych miejsc, w których byliśmy. 


Koniec Świata, czyli po norwesku (i duńsku) Verdens Ende. Nie spodziewajcie się tam ognistych smoków ani piołunowych planet (jestem w trakcie pisania magisterki i mam ochotę dodać tutaj przypis do Apokalipsy św. Jana), choć też jest zjawiskowo.



Nie dotarłam nigdy do wyjaśnienia dlaczego nazwali to miejsce właśnie tak, ale może dlatego, że to chyba najbliższy dla Oslo punkt, gdzie widać pełne morze? Bo wiecie, tu gdzie mieszkamy morzem nazywają jakieś dziwne kreatury, w których woda niby słona, ale na drugi brzeg można wpław dopłynąć.


Można pobawić się tam w fokę i wygrzewać na kamieniach. To było dla mnie najprzyjemniejszym zajęciem. Chociaż udawanie kozicy podczas skakania z jednej skały na drugą też jest warte wybrania się tam. Tylko najpierw przećwiczcie swoje struny głosowe, żeby być konsekwentnym (tutorial jak udawać kozę znajdziecie tutaj, zamieńcie tylko bee na mee)


Bartek na szczęście bardzo lubi zwierzątka (zwłaszcza Sroki i inne takie takie), więc znalazł tam sobie gorącą przyjaciółkę...


A jak Wam się znudzi udawanie kozy, foki i łapanie meduz to zawsze możecie skorzystać z wyjątkowego schroniska, jakim jest ta urocza latarnia morska. Jej wielkość i siła światła sprawiają, że żaden statek nie rozbije się o brzeg! Pod warunkiem, że jest z papieru.



A tak na zakończenie to powiem Wam, że jeśli kiedyś zdarzy się tak, że będziecie mieli ochotę faktycznie rzucić wszystko i uciec, to wsiądźcie w najbliższego Ryanaira do Oslo, wynajmijcie samochód na lotnisku i po trzech godzinach (lub czterech, jeśli jeździcie tak jak ja) drogi znajdziecie się właśnie tam. Koszty jak na Koniec Świata są niewielkie (w porównaniu z wycieczką na Malediwy czy inne Egipty), a ile fejmu że byliście tam, gdzie niewielu udaje się dotrzeć!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku, będzie mi bardzo miło, jeśli skomentujesz mój tekst. Nawet jeśli się ze mną nie zgadzasz. Jeśli tak jest - bardzo chętnie przeczytam o Twoim punkcie widzenia, ale nie obrażaj, nie mów, że jestem głupia, uderzyłam się w głowę albo rodzice mnie nie kochali.
Enjoy :)