niedziela, 17 maja 2015

Widziałam Króla, czyli Święto Narodowe w Norwegii

Dziś jest taki dzień, że muszę Wam się czymś pochwalić: otóż, tak jak zdążyłam to już zaanonsować - widziałam Króla. Na własne oczy, najprawdziwszego Króla Norwegii. I Królową też! Wprawdzie byli na tyle daleko, że na ulicy ich nie poznam (zwłaszcza, że na ulicę nie wychodzą), ale zawsze!


Dziś mieliśmy wspaniałą okazję, by uczestniczyć w jednym z najbardziej radosnych Świąt Narodowych na świecie. Na tę datę przypada Święto Konstytucji i z tej okazji cała Norwegia hucznie, radośnie, głośno i kolorowo świętuje. My akurat wybraliśmy się na świętowanie do Oslo, ale wiem, że ten dzień wygląda podobnie we wszystkich miastach, miasteczkach i wsiach w kraju. No, może poza Królem, bo ten nie może się rozdzielić.

Najśliczniejsza świętująca!

Całe Oslo wypełniło się norweskimi flagami. Przez centrum, a właściwie centralną, reprezentacyjną ulicę wiodącą pod Pałac Królewski, przechodziła ogromna parada, złożona z orkiestr, reprezentacji i dzieci ze wszystkich chyba szkół w mieście. Święto Konstytucji, obchodzone od około 150 lat jest dniem, w którym najważniejsze są właśnie dzieci i to one w większości niosą flagi w paradzie, grają w orkiestrach, śpiewają i wiwatują. 



Jedną z najpiękniejszych rzeczy, którą dostrzegliśmy były norweskie stroje narodowe. Ogromna liczba ludzi była dziś ubrana w przeróżne, kolorowe, wspaniałe kostiumy. Wspaniale było przejść się dziś przez miasto i widzieć tych wszystkich pięknych, radosnych i dumnych ludzi. Na każdym kroku można spotkać kogoś ubranego w tradycyjną suknię czy męski strój - dotyczy to nie tylko dzieci albo starszych osób, tak jak u nas. Miasto wypełnia się również młodymi ludźmi, którzy chętnie, z radością ubierają się w ten sposób. 


Jeszcze jedną rzeczą, którą być może dostrzegliście na zdjęciach jest niewykluczanie nikogo z tego święta. Wspaniałe jest to, że w paradzie uczestniczyły wszystkie dzieciaki - również czarnoskóre, arabskie, azjatyckie. Norwegia jest krajem multikulturowym i naturalnym dla wszystkich jest, że 'przyjezdni' mają takie samo prawo do świętowania, radosnego machania flagą, noszenia norweskich strojów narodowych. 

Ważna część świętowania skupiona jest na absolwentach szkół średnich. Po zakończeniu roku szkolnego, a jeszcze przed egzaminami (coś jak matury), absolwenci - zwani tutaj Russ - świętują przez 3 tygodnie. Nie da się ich przegapić, bo wszyscy noszą wtedy identyczne kombinezony, różniące się jedynie kolorem i niekiedy emblematami. W tym czasie imprezują, piją, bawią się, a 17 maja wieńczy tę imprezę, będąc jednocześnie ostatnim dniem przed egzaminami.

No i na koniec - oczywiście Król. Parada przechodziła pod balkonem Pałacu, z którego machała cała Rodzina Królewska. Czekałam na ten dzień odkąd przyjechaliśmy - bo nigdy przecież nie widziałam żadnego Króla. Dziś miałam okazję i jak się okazało... Nie posypało się na mnie konfetti z nieba, nie doznałam żadnego objawienia, a Król i Królowa w niczym nie przypominali tych z dziecięcych bajek. 

Ogromne wrażenie zrobiło za to na mnie samo święto. To naprawdę przepiękna tradycja - w tak radosny sposób wyrażać swój patriotyzm i dumę z tradycji, kultury, kraju. Ludzie w strojach narodowych, a jeśli nie w nich, to ubrani bardzo elegancko, w piękne suknie i garnitury, z detalami w kolorze norweskiej flagi - wstążkami, kotylionami, krawatami, muchami. Cieszymy się, że mogliśmy w tym uczestniczyć, a byłoby jeszcze lepiej, gdyby podobnie wyglądały święta narodowe w kolorach biało-czerwonym :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku, będzie mi bardzo miło, jeśli skomentujesz mój tekst. Nawet jeśli się ze mną nie zgadzasz. Jeśli tak jest - bardzo chętnie przeczytam o Twoim punkcie widzenia, ale nie obrażaj, nie mów, że jestem głupia, uderzyłam się w głowę albo rodzice mnie nie kochali.
Enjoy :)