wtorek, 2 grudnia 2014

Scream, skrik i krzyk.

Skoro tu jesteście to znaczy, że zagadka rozwiązana i mogę już powiedzieć: tak byliśmy w Muzeum Muncha. I tak - widzieliśmy 'Krzyk'.

Aaa, uwielbiam takie chwile, kiedy coś co się oglądało tylko w internetach lub albumach, o czym uczyło się na lekcjach można zobaczyć wreszcie na własne oczy. Przeżycie ogromne, ale nieudokumentowane, bo 'Krzyk' wisi w maleńkiej, ciemnej sali, w której nie wolno robić zdjęć. W ogóle, bo flesza nigdzie nie można użyć, a tam nawet bez niego nie można fotografować. I nie to, że wisi kartka, a ja jestem tak bardzo wrażliwa na prawo - nie, nie, po prostu jak wchodzisz do tej sali, to zaraz za Tobą wkracza tam Pan Bodyguard. A właśnie - w całym muzeum wszędzie są dość młodzi Panowie Bodyguardowie - miłe zaskoczenie, jeśli porównać je ze znudzonymi Paniami w innych muzeach i galeriach (o polskich mówię, bo tylko w takich byłam), które patrzą morderczym wzrokiem na każdego, kto choćby zbliża się do dzieła lub eksponatu z wdrukowanym na ustach i gotowym do działania 'Tego nie wolno dotykać!'.
Ale fakt jest taki, że w naszych muzeach widzimy czystą sztukę. W Muzeum Narodowym z tego co pamiętam obrazy są gołe i naturalne - w Muzeum Muncha wszystko przykryte szkłem. I to akurat mało mi się podoba, ale powiedzmy, że rozumiem.
Trafiliśmy akurat na wystawę Through Nature, w której część eksponatów pochodziła z Muzeum
Historii Naturalnej w Oslo. Bartek był z tego powodu bardzo zadowolony, bo nie dość że Munch, to jeszcze jego ukochane kamyczki i skamieliny. I właśnie co ciekawe - w tym samym pokoju, w tej samej witrynie co Krzyk prezentowana była Ida - 'bardzo ważna skamielina'. Nie będę udawać, że się na tym znam i rozumiem dlaczego jest tak ważna, ale przyjmuję, że jest i zachwycam się nią prawie tak jak Krzykiem. A jak chcecie wiedzieć o tym więcej to klikajcie tutaj, ta strona na pewno wyjaśni Wam więcej niż ja. A tak w skrócie to chodzi o to, że Ida to najstarsza tak dobrze zachowana skamielina jednych z pierwszych naczelnych i niektórzy naukowcy mówią, że to 'zagubione ogniwo w ludzkiej ewolucji' (dzięki ci wikipedio), a Krzyk to nie tylko inspiracja dla twórców horroru, ale przede wszystkim 'metafora człowieka przeszytego bólem egzystencjalnym'. I tak mamy drogę człowieka od początku do współczesności w jednej gablocie.

O, a tutaj można było sobie poukładać szklane klocki, a jak się dobrze ułożyło to w nagrodę na ścianie pojawiała się tęcza.


 'Kąpiący się chłopcy'. Bartek jakoś tak dziwnie sfotografował moje zadumanie nad tym obrazem, że nie widać dlaczego tak mnie zafascynował. Ciekawskim polecam wpisanie w wyszukiwarkę 'Bathing Boys'. To co widzicie po prawej to oczywiście 'Kąpiące się dziewczęta', to z kolei bardziej podobało się Bartkowi.

O, a tutaj zrobiłam sobie cztery pory roku. W tle Żeńcy. Nie no, żartuję. Niestety nie znam tytułu tego obrazu, chociaż przejrzałam chyba pół internetów w poszukiwaniu (następnym razem sfotografuję wszystkie etykiety).


To zdecydowanie jeden z ciekawszych obrazów. Nie hejtujcie, że słabo widać, to właśnie efekt szkła na obrazie. Zapomniałam jak nazywa się ten obraz i szukałam ze dwie godziny w internetach. Bez skutku, więc wkurzyłam się i poszłam ugotować zupę. Zabrałam się do tego jeszcze raz i znowu nic. Pamiętałam tylko, że nazywa się jakoś tak, że nijak to na pierwszy rzut oka nie kojarzy się z tym obrazem - nie, to nie jest Adam i Ewa. Przeglądałam wykazy jego dzieł - nic. W desperacji zaczęłam wątpić czy to na pewno jego obraz, ale przecież sposób malowania twarzy, drzewo pośrodku (ten motyw często się powtarza), to jak namalowany jest penis - no wszystko wskazuje na Muncha. No i miałam zamiar zrobić zagadkę - jak nazywa się ten obraz? Ale nie zrobię. Bo już wiem, że nazywa się 'Metabolizm'. Wymowne, prawda? Zwłaszcza, jeśli spojrzeć na ramę.

Najbardziej podobała mi się chyba Madonna i nie ma to nic wspólnego z przekonaniami religijnymi, a już na pewno nie z Madonną Częstochowską. Niesfotografowana, bo poszliśmy do Muzeum w niedzielne południe, co było bardzo głupim pomysłem ze względu na liczbę zwiedzających.

Podsumowując - Muzeum Muncha to 'must see' w Oslo. Ktokolwiek kiedykolwiek mnie tutaj odwiedzi będzie siłą zaciągnięty do muzeum, nawet jeśli nie wie, co to Krzyk. A ja chętnie wybiorę się jeszcze raz, może wtedy nadrobię braki. Hmm, może tak właśnie powinno być, że pierwszy raz idzie się do Muzeum po inspirację, ale trzeba do niego wrócić i wtedy zobaczy się więcej?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku, będzie mi bardzo miło, jeśli skomentujesz mój tekst. Nawet jeśli się ze mną nie zgadzasz. Jeśli tak jest - bardzo chętnie przeczytam o Twoim punkcie widzenia, ale nie obrażaj, nie mów, że jestem głupia, uderzyłam się w głowę albo rodzice mnie nie kochali.
Enjoy :)