sobota, 28 września 2019

Miłość się rodzi


Pamiętam to uczucie, kiedy Ania miała dopiero pojawić się na świecie. Wielu rzeczy się wtedy obawiałam. 

Czy podołam opiece? Czy codzienność z małym dzieckiem nie przytłoczy mnie i jak odnajdę się w roli mamy? Zwyczajne chyba strachy przyszłej mamy. Była jednak jedna obawa, być może zupełnie abstrakcyjna, a może dość typowa, tylko pomijana w rozmowach mam? 
Bałam się czy pokocham dziecko tak jak powinnam kochać jako mama.
Tyle w końcu mówi się o tej miłości mamy do dziecka. O jej sile, mocy, o tym jaka jest piękna i obezwładniająca, ile może zdziałać i że nie można jej do niczego przyrównać.
A ja, no cóż, nie wiedziałam co to znaczy, nie umiałam wyobrazić. Nie potrafiłam wyobrazić sobie że można kochać kogoś tak samo mocno jak Bartka, a co dopiero mocniej. Bałam się więc że ta miłość nie będzie taka jak powinna być i jaka będzie ze mnie matka.
A potem Ania przyszła na świat i zupełnie zapomniałam o tym strachu. Okazało się, że serce nie potrafi dzielić się na części, to bardzo silny mięsień, elastyczny, więc zdolny do podwojenia pojemności w jednej sekundzie. Potrafi pomieścić bardzo wiele, bez upychania po kątach i zmniejszania objętości dotychczasowej zawartości. Na szczęście ta obawa okazała się zupełnie nieuzasadniona.
Za chwilkę, za momencik, za parę dni do Ani dołączy młodsza siostra. I już wiem co to znaczy kochać dziecko, nie boję się więc czy potrafię i czy będzie "tak jak powinno". Boję się tylko tego, czy moje serce wytrzyma i gdzie ja to pomieszczę. Bo już teraz zdarza mu się pękać z dumy i miłości, a czuję że już za chwilę będzie wystawione na wielką próbę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku, będzie mi bardzo miło, jeśli skomentujesz mój tekst. Nawet jeśli się ze mną nie zgadzasz. Jeśli tak jest - bardzo chętnie przeczytam o Twoim punkcie widzenia, ale nie obrażaj, nie mów, że jestem głupia, uderzyłam się w głowę albo rodzice mnie nie kochali.
Enjoy :)