sobota, 1 kwietnia 2017

Żona blondynka i mąż w poszukiwaniu jajek

Humor z dzienników małżeńskich nr 9


Noc. Ja klasycznie z bezsenności przewracam się z boku na bok, a to przeglądając zdjęcia rzeszy moich fanów na Instagramie, a to przekopując się przez lawinę maili od kochających czytelników, a to przesuwając palcem po setkach przysyłanych mi hurtowo niecenzuralnych Snapów od wielbicieli, a to (tu już na serio) czytając Władcę Pierścieni. Bartek już dawno śpi, ale od czasu do czasu, gdy podnoszę telefon by sprawdzić która godzina, tym samym oświetlając lekko sypialnię, budzi się w nim jakaś cząstka świadomości. W pewnym momencie westchnienie przeradza się w słowa:
- Gdzie są te jajka? Było ich 10, a teraz nie ma żadnego!
- Bartek... jakie znowu jajka? Po co ci one?
- Po co, po co... potrzebne są! Do naleśników! 
- No ale gdzie one były? - dopytuję, bo przyznam, że konwersowanie ze śpiącym Bartkiem to dla mnie frajda podobna do oglądania Hannah Montana w klasie maturalnej, czyli może to niezdrowe i nie powinnam, ale dlaczego nie, skoro jest tak ciekawie?
- No jak to gdzie, no tutaj były przecież! Dlaczego ty nic nie rozumiesz! Już nie mam siły ci wszystkiego tłumaczyć łopatologicznie... Ty chyba byłaś blondynką w poprzednim wcieleniu!

Cóż, pozostaje mi tylko cieszyć się, że nie zorientował się wcześniej. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku, będzie mi bardzo miło, jeśli skomentujesz mój tekst. Nawet jeśli się ze mną nie zgadzasz. Jeśli tak jest - bardzo chętnie przeczytam o Twoim punkcie widzenia, ale nie obrażaj, nie mów, że jestem głupia, uderzyłam się w głowę albo rodzice mnie nie kochali.
Enjoy :)