czwartek, 12 marca 2015

Przygotowania do ślubu - przejść, przeżyć, nie zwariować


Ślub to zdecydowanie jedno z najważniejszych wydarzeń w życiu i zazwyczaj chcemy, żeby ten dzień wyglądał idealnie. Nie da się ukryć, że czasem rodzi to taką presję, że urocze przyszłe Panny Młode zamieniają się w roztrzęsione, pełne stresu, nerwów i jadu dziewczyny rodem z amerykańskich show. Jak tego uniknąć?


Mnie na szczęście gorączka przedślubna potraktowała dość łagodnie i nie rozwinęła się w trudną do wyleczenia wredność postępującą. Tak przynajmniej mi się wydaje, choć Bartek może twierdzić inaczej. Ale nie pytajcie go o to, on nie jest obiektywny. W każdym razie przygotowania do ślubu mogą być czasem prawdziwej próby charakteru, cierpliwości i umiejętności negocjacyjnych Was obojga. Oto jak wyjść z niej cało:

1. Ciesz się tym czasem. Kilka miesięcy przed ślubem obiecałam sobie, że nie będę narzekać na te przygotowania, nie będę myśleć 'ojeeej, muszę jeszcze zrobić 250 kokardek wielkości małego palca u stopy, to takie shitowe'. Zamiast tego zawiązałam je, powoli, ale z uśmiechem na ustach. Twoje podejście do pewnych czynności to kluczowa sprawa. Musisz zaprosić 200 osób na wesele? Nie marudź, tylko wsiadaj w auto, tudzież autobus, i jedź z myślą, że to super, że zobaczysz się z dawno niewidzianymi kuzynkami i poznasz wreszcie dalszą część rodziny swojej drugiej połówki. W razie kryzysu albo pęcherza bolącego od siedemnastej herbaty wypitej w ciągu jednego, niedzielnego popołudnia, pomyśl, że to jedyny taki czas w życiu i więcej nie będziesz miała okazji poczuć się wyjątkowo jak Panna Młoda. No, przynajmniej takie jest założenie i raczej nikt przed ślubem nie myśli o tym, że przy następnym będzie lepiej.

2. Nie spinaj się, rozluźnij i miej niektóre rzeczy trochę gdzieś. Z boku na przykład. Mówię oczywiście o dobieraniu masy cukrowej na torcie pod kolor obić krzeseł na sali weselnej, broń Boże mieć gdzieś Pana Młodego. Pamiętaj o złotej zasadzie: miej ..., a będzie ci dane. Im bardziej się spinasz chcąc każdy, najmniejszy nawet szczegół dopracować co do milimetra, tym więcej może pójść nie tak i tym bardziej swoim stresem zarażasz wszystkich dookoła. Jasne, że ma być pięknie, wspaniale, ekskluziw i w ogóle szał, ale nie musisz dobierać koloru serwetek z paletą rgb w ręku i robić awantury, że ten fioletowy to mógłby być bardziej niebieski, a mniej różowy.

3. Zaufaj profesjonalistom. Sala weselna organizuje tort? No to świetnie, jeden problem z głowy. Nie zamartwiaj się w przedślubną noc o to, czy krem będzie wystarczająco kremowy. Zajmą się kwiatami na sali? No to ekstra, kolejny punkt możesz odhaczyć z listy. Pozwól innym wykonywać swoją pracę i uwierz, że jeśli ktoś siedzi w tym biznesie od lat to raczej nie wstawi Ci fioletowych chryzantem razem z doniczką na stół. Oczywiście masz prawo do własnego zdania, do zlecenia komuś zrobienia czegoś tak, jak Wy (w sensie Państwo Młodzi) sobie życzycie, bo to Wasz ślub i Wasz dzień, ale pamiętaj że oni też znają się na swojej robocie i chcą się z niej dobrze wywiązać.

4. Zajmij się wszystkim odpowiednio wcześnie, ale niekoniecznie przedwcześnie. Organizując wesele na 200 osób pewnie musisz zaklepać salę dwa, a czasem nawet trzy lata wcześniej. Jeśli chcesz, żeby na imprezie grał rozchwytywany zespół - tak samo. Ale kupowanie garnituru wcześniej niż pół roku przed ślubem (a może nawet i wcześniej niż 3-4 miesiące) jest ryzykowne. Suknia ślubna to trochę inna sprawa, ale jeśli szukając jej wcześniej niż 6 miesięcy przed ślubem ktoś wmawia Ci, że to trochę późno i musisz się zdecydować w ciągu dwóch dni, bo inaczej nie zdążą jej uszyć, to zmień salon. No chyba, że jesteś na 100% pewna, że to ta jedyna i wymarzona, to bierz, ale jeśli nie, to wiedz, że to tani chwyt psychologiczny mający skłonić Cię do szybkiej i nie do końca przemyślanej decyzji. Owszem, są rzeczy które należy załatwić w odpowiednim czasie, ale wątpię, żeby należało do nich wybieranie u florysty kwiatów do kościoła na kilka miesięcy przed ślubem.

5. Nie bój się prosić o pomoc. Nie dasz rady złożyć na czas wszystkich zaproszeń? Poproś o pomoc mamę, tatę, siostrę, brata, przyjaciółkę, sąsiada. To, że prosisz o pomoc nie oznacza, że sobie nie radzisz i nie nadajesz się do ślubu, tylko że potrzebujesz pomocy, bo nie jesteście w stanie zrobić wszystkiego sami. Dla Twoich bliskich Twój ślub to też wielka frajda i jestem pewna, że chętnie pomogą Ci w dokonaniu trudnych decyzji (fioletowe frezje czy różowe storczyki?), wykonaniu różnych drobnych, ale czasochłonnych rzeczy (takich jak wycięcie winietek w kształcie pary łabędzi dla 178 gości) czy logistyce. Wiadomo, nie można z tym przesadzać - delegowanie innym wszystkich swoich obowiązków i traktowanie świadkowej czy świadka jako swojej ślubnej służby jest bardzo nie na miejscu, ale w wielu rzeczach na pewno bliscy chętnie Ci pomogą.

6. Pamiętaj (to chyba tylko kobiet dotyczy), że nie bierzesz ślubu sama ze sobą, a przed ołtarzem nie przysięgasz sobie. Nie ma zatem powodu, żebyś po pierwsze: kradła całe show, a po drugie: brała cały ciężar przygotowań na siebie. Rozumiem, że Twój przyszły mąż może nie do końca ogarnąć różnicę między fioletowymi a fuksjowymi peoniami albo serwetkami w kolorze tiffany blue a turkusowym, ale coś takiego jak włożenie odpowiednich zaproszeń do odpowiednich kopert nie powinno przekraczać jego możliwości. Jest wiele rzeczy, która może zrobić Pan Młody i pozwól mu na to, nawet jeśli uważasz że zrobisz to lepiej (chyba wszystkie mamy z tym problem).

7. Zaufaj Mamie, Tacie, przyszłej Teściowej i Teściowi. Dla nich to też Wielki Dzień i nawet, jeśli przez chwilę, w złości, wydaje Ci się inaczej, to wiedz, że oni też chcą, żeby ten dzień był jak najpiękniejszy, wyjątkowy i żeby wszystko poszło jak najlepiej. Często rodzice przejmują się ślubem bardziej niż Para Młoda, więc nie musisz im dokładać swoich nerwów i awantur. Pewnie dojdziecie do jakiegoś punktu spornego ("kolorem przewodnim naszego wesela będzie fioletowy" - "co?! to przecież kolor żałoby!" - true story), ale nie daj się ponieść emocjom, usiądź, porozmawiaj, zważ czy warto się spierać o daną rzecz, czy nie lepiej odpuścić, a jeśli zależy Ci na tym bardzo to wyjaśnij dlaczego. Oczywiście nie musisz się zgadzać na wszystko, bo to Wasz dzień, ale uszanuj ich doświadczenie życiowe, a nierzadko i wkład finansowy. Tu posłużę się cytatem z jednej z  kandydatek na Prezydenta: "Trzeba rozmawiać, dialog to rozwiązanie, nie chcemy wojny".

8. Nie zapominaj, co jest w tym wszystkim najważniejsze. A to wcale nie jest kolor Twojej podwiązki, model auta, które zawiezie Was do ślubu, sposób zawiązania kokardki na zaproszeniu i smak kremu w torcie. Nie bierzesz ślubu z przypadkową osobą po to, żeby zrobić imprezę, którą wszyscy zapamiętają do końca życia i mieć fajne fotki na fejsa. Na kilka miesięcy przed ślubem może Was ogarnąć prawdziwa gorączka, ale nie dajcie się temu! Nie rozmawiajcie wyłącznie o okołoślubnych rzeczach, wyjdźcie na randkę czy coś. Jeśli nie mieszkacie ze sobą to ostatnie takie chwile, kiedy możecie się spotykać, a nie być ze sobą 24 godziny na dobę i kłócić się o to, kto powinien wstawić pranie i dlaczego tego nie zrobił. A jeśli mieszkacie, to ślub raczej wiele między Wami nie zmieni (no, może poza tymi rzeczami), ale w ferworze przygotowań, możecie przypadkiem zapomnieć po co Wam to wszystko. 


4 komentarze:

  1. ...Mnie na szczęście gorączka przedślubna potraktowała dość łagodnie i nie rozwinęła się w trudną do wyleczenia wredność postępującą...
    Mam inne zdanie :P
    Na szczęście postęp się zatrzymał a impreza wyszła przednia. Kto był ten wie!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak już pisałam - nie jesteś obiektywny, nikt Ci nie uwierzy! :D

      Usuń
  2. Oh God, czytając to tuż po dodaniu nie sądziłam, że temat dotknie mnie w tak błyskawicznym tempie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie niestety wojna wybuchła na 1,5 miesiąca przed uroczystością. Nie rozumiemy się z mamą i nie możemy dogadać co do różnych kwestii...W nerwach i złości padło wiele przykrych słów. Obie mamy do siebie żal i twierdzimy, że sę nie słuchamy...ona twierdzi że nie chce jej pomocy, a ja jej chce ale na moich zasadach... ehhh.. lepiej teraz niż w dniu ślubu.. :(

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku, będzie mi bardzo miło, jeśli skomentujesz mój tekst. Nawet jeśli się ze mną nie zgadzasz. Jeśli tak jest - bardzo chętnie przeczytam o Twoim punkcie widzenia, ale nie obrażaj, nie mów, że jestem głupia, uderzyłam się w głowę albo rodzice mnie nie kochali.
Enjoy :)