środa, 25 marca 2015

Co przyniosła wiosna - wersja 2, poprawiona

Pierwszy dzień wiosny już za nami, a ponieważ dla nas ta wiosna jest zupełnie inna niż wszystkie dotychczasowe, pomyślałam że pokażę Wam choć trochę, jak to wygląda w naszej części Oslo.


Mam w Polsce swoich informatorów rozsianych po całym kraju (z największym skupiskiem w Łodzi - pozdro 600) i wiem, że przegrzewacie się w wiosennych kurtkach. Za to my, jak założymy cieńszą zimową kurtkę, szalik i czapkę, to jest szansa że nie zmarzniemy. To nasza pierwsza wiosna trochę na północ od Polski, więc trudno się dziwić, że patrzymy na nią polskim okiem. Właśnie dlatego Bartek chodzi przeziębiony, a ja po każdej wycieczce do osiedlowego sklepu boję się, że uszy mi odpadną, a ręce już nigdy nie powrócą do normalnej temperatury i sprawności - dajemy się zrobić w konia złudnie ładnej pogodzie i wychodzimy w wiosennej kurtce. Za oknem niby czasem pojawia się słońce, niby promienie zachęcają do wyjścia, a dzieci szaleją na ulicy przed naszym domem ubrane tylko w cienkie bluzy, ale nie warto dać się temu zwieść. Te dzieciaki to jakieś monstra - kochane i miłe, ale ciągle monstra - bo kiedy ja zamarzam, one wymyślają kolejną zabawę i wymówkę żeby nie iść do domu nawet mimo zmroku. Ale przyznacie sami, że widząc taką pogodę jak powyżej aż chce się wyjść z domu i łapać te promienie.

Poza tym jest prawie normalnie. Kwiatki kwitną (chociaż te hortensje kwitły jesienią, nie wiem jakim cudem tak pięknie przetrwały zimę), gdzieniegdzie zdarzy się jeszcze zobaczyć śnieg, a słońce gra w swoją zabawę w chowanego. Czyli właściwie tak samo jak u Was.









Tak, to co widzicie w lewym górnym rogu to kra na fiordzie. Zniknęła na dobre jakieś 1,5 tygodnia temu.


 Zamiast jednak iść do parku, wychodzimy na plażę lub do lasu, spacerujemy, wspinamy się po skałkach i próbujemy oprzeć się wiatrowi od morza. Bartek ćwiczy też umiejętności aktorskie na scenach z Króla Lwa. Ja nie muszę, bo moja ekspresja (zwłaszcza w czasie kłótni) pokonałaby niejednego mistrza teatru. Albo chociaż cyrku.


Z rajskiej plaży z białym piaskiem, spod palm, w jak zwykle zbyt kusym bikini,
Pani Ka









Dodatek specjalny, 26.03.2015 r.
Dobrze, że kocham zimę i śnieg daje mi dużo frajdy. Obudziliśmy się z 20-centymetrową warstwą śniegu i ciągle pada, a dzięki minusowej temperaturze jest duże prawdopodobieństwo, że nie zniknie w ciągu kilku godzin. Mimo sprawdzania prognoz, zaskoczyło mnie to, bo nie do końca wierzyłam w całonocne opady. Gdyby nie moja miłość do chłodniejszych klimatów, pewnie właśnie zaczęłabym organizować przeprowadzkę w ciepłe kraje. Do Polski znaczy.
Trzymajcie się ciepło i życzcie mi powodzenia w odnalezieniu zimowych butów, schowanych głęboko do szafy w wierze, że nie przydadzą mi się przez przynajmniej kolejne pół roku :)

2 komentarze:

  1. Jejku też byłabym zaskoczona! Ale tak kocham śnieg, że taka pogoda raczej by mi nie przeszkadzała :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. No wiesz, ja swoje śniegowce i futro posłałam już do Polski :D Nie wiem, co ja zrobię, mam nadzieję, że to szybko zniknie :D hahaha :D

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku, będzie mi bardzo miło, jeśli skomentujesz mój tekst. Nawet jeśli się ze mną nie zgadzasz. Jeśli tak jest - bardzo chętnie przeczytam o Twoim punkcie widzenia, ale nie obrażaj, nie mów, że jestem głupia, uderzyłam się w głowę albo rodzice mnie nie kochali.
Enjoy :)