środa, 1 maja 2019

Świat strajkuje


Dla wrażliwych dusz tytuł może brzmieć trochę poetycko, ale dziś tak nie będzie. Dziś będzie dosłownie - o strajku i tym jak strajk wygląda wokół mnie - w moim świecie. Temat prawdziwie pierwszomajowy!




Na nauczycieli wylało się wiadro pomyj w ostatnim czasie. Wyjątkowo przykro czytało się komentarze w internecie, wysłuchiwało dyskusji przy świątecznym stole. Nie chcę punktować czołowych argumentów przeciwników strajku, bo nie wniesie to niczego odkrywczego do dyskusji (wyznam tylko że w moim mniemaniu to rodzice są w stu procentach odpowiedzialni za dzieci - również, a właściwie przede wszystkim, za zapewnienie im opieki w każdym czasie). Podkreślę tylko, zresztą nie po raz pierwszy, że trzymałam i trzymam kciuki za powodzenie strajku. Opowiem Wam za to jak strajki mogą wyglądać w odrobinę tylko innej rzeczywistości.

Jak zapewne wiecie od niemal pięciu lat mieszkam w Norwegii. Kraju uważanym za jeden z najlepszych do życia na całym świecie. Celu emigracyjnym setek tysięcy ludzi, z czego największą część stanowi nie kto inny, jak nasi rodacy. Nie zaprzeczę, że jest to naprawdę przyjemne miejsce do życia, z bardzo wysoką kulturą pracy.
A teraz ciekawostki.
Dwa lata temu pracowałam w hotelu. Wiosną, przez kilka tygodni przeżywaliśmy oblężenie. A nie był to typowy sezon na taką liczbę gości. Po prostu nasz hotel był jednym z nielicznych działających w Oslo - większość z nich w całej stolicy i kraju STRAJKOWAŁO. Pracownicy nie tylko wstrzymali pracę, ale i wyszli na ulicę. Efekt: związki zawodowe wywalczyły z przedstawicielami pracodawców podwyżki.

W międzyczasie kilka innych branż podjęło podobne działania, z podobnym skutkiem.

Kilka tygodni temu otrzymałam informację  od moich obecnych pracodawcy i związku zawodowego o trwających negocjacjach w celu uzyskania podwyżki płac dla pracowników. Zawarto w niej także wiadomość, że jeśli do północy  w niedzielę nie dojdą do porozumienia, to od poniedziałku rozpoczynamy strajk. Nocą z niedzieli na poniedziałek docierały do mnie smsy z relacją z negocjacji i planami co do strajku. Ostatecznie związki zawodowe wywalczyły podwyżki dla całej branży i do strajku nie doszło.

Za to od niemal tygodnia strajkują piloci SAS, czyli Skandynawskich Linii Lotniczych. Tablica odlotów na lotnisku wygląda jak po pogodowej katastrofie, znaczna część lotów jest odwołana. Do krajowych destynacji zamówiono autokary, ale pasażerowie podróżujący zagranicę odsyłani są po prostu z kwitkiem. Dla firmy oznacza to miliardowe straty, a dotyka nie tylko konkretnej linii lotniczej. Razem z mniejszą liczba pasażerów spadają również obroty sklepów i restauracji na lotniskach, jest też mniej pracy dla wszystkich którzy związani są z transportem lotniczym. Także dla mnie, bo pracuję na lotnisku. Wczoraj dostaliśmy informację od kierownictwa, że jeśli w kolejnych dniach strajk będzie kontynuowany to część pracowników mojej firmy zostanie wysłana na przymusowy urlop. Bezpłatny, z prawem do zasiłku, który opiewa tylko na część pensji. Nieciekawie, prawda?
W firmie huczy, każdy zastanawia się czy to on zostanie oddelegowany. Ale wiecie co? Nie usłyszałam nawet jednego złego słowa na temat strajku i strajkujących. Nawet wśród nas - bezpośrednio zagrożonych tymczasową utratą pracy i dochodów. Nie padło żadne przekleństwo, nic obraźliwego. Nic wyśmiewającego wymagania i żądania pilotów. Nic co negowałoby ich pobudki do strajku - wręcz przeciwnie, dziś w czasie przerwy lunchowej rozgorzała dyskusja na temat złych warunków pracy pilotów i absolutnie nikt temu nie zaprzeczył.

Dlatego zachęcam - przestańmy traktować strajk jak patologiczną sytuację godną potępienia. W Polsce ta forma dochodzenia swoich praw ma złe konotacje, ale są miejsca na świecie gdzie uznawana jest po prostu za część demokracji, niezbywalne prawo człowieka do walki o swój dobrostan i godność, wyjątkową, ale zupełnie akceptowalną sytuację w relacji pracownik-pracodawca. Może warto przyjąć, że tam, gdzie nie słucha się głosu społeczeństwa, tam musi dość do kryzysu, bo w końcu żyjemy w demokratycznym kraju, gdzie to społeczeństwo właśnie ma władzę, a każdy człowiek ma prawo do godnego życia i walki o ten cel. I to bez przykrych komentarzy, obraźliwych słów i mieszania z błotem. To naprawdę jest możliwe.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku, będzie mi bardzo miło, jeśli skomentujesz mój tekst. Nawet jeśli się ze mną nie zgadzasz. Jeśli tak jest - bardzo chętnie przeczytam o Twoim punkcie widzenia, ale nie obrażaj, nie mów, że jestem głupia, uderzyłam się w głowę albo rodzice mnie nie kochali.
Enjoy :)