wtorek, 21 sierpnia 2018

Dziecko na pokładzie

Dziś tekst zupełnie praktyczny. Opowiem Wam o tym jak z godnością i bez szkód przeżyć lot z dzieckiem, a że mam w tym jako-takie doświadczenie, to podzielę się z Wami kilkoma praktycznymi poradami. 

Ania swój pierwszy lot odbyła 2 dni po tym jak skończyła 2 miesiące. Wybraliśmy się do Polski na 1,5 dniowe odwiedziny, nie ukrywam że głównym celem było pochwalenie się nowym członkiem rodziny ;) Było to jednak tak spontaniczne, a do zorganizowania tak wiele, że nie miałam czasu zestresować się tym jak przetrwamy tę podróż. Zresztą - tak małe dziecko to naprawdę pikuś! Dziś Ania ma prawie rok, a za sobą 9 lotów. Z przykrością stwierdzam że z czasem jest coraz trudniej, ale nie na tyle źle żeby nie planować kolejnych podróży. Sprzedam Wam zatem kilka praktycznych porad.

Po pierwsze: jak się ubrać? Przede wszystkim wygodnie. Zarówno dla nas jak i dla dziecka podróż samolotem to wyzwanie i warto zaplanować stroje tak, by było komfortowo przynajmniej w tej kwestii. Często obserwuję jak noszą się ludzie na lotniskach i uwierzcie, że dresy i klapki (nawet ze skarpetami) na nikim nie robią wrażenia. Dziecko ubierzmy stosownie do pogody, ale pamiętajmy że w czasie upałów w samolocie jest dużo chłodniej niż na zewnątrz - dlatego ostatnim razem przebrałam Anię na lotnisku z krótkich spodenek w długie. Może się przydać czapeczka lub bluza z kapturem - przy wchodzeniu do samolotu lub wysiadaniu zawsze wieje wiatr. 

Po drugie: podróż na lotnisko. Większość z nas niestety (albo stety) nie ma lotniska pod nosem, musimy więc zaplanować podróż tam. Z punktu widzenia rodzica dziecka, które nienawidzi jeździć autem sugeruję przemyślenie opcji dojazdu na lotnisko pociągiem. W pociągu nie ma konieczności siedzenia w foteliku, a wokół dzieje się dużo, więc dziecko jest tak zaabsorbowane, że podróż zazwyczaj (przynajmniej nam) mija w mgnieniu oka. Niestety my nie mamy takiej możliwości, na lotnisko w Polsce wożą nas rodzice ponad 200 km i z ręką na sercu mówię, że to właśnie ta część podróży jest najtrudniejsza! O czym warto pomyśleć przed tym etapem? Na pewno nad czymś, co zajmie brzdąca. Ania jest mała, więc zabieramy ze sobą wiele drobnych zabawek lub bezpiecznych rzeczy codziennego użytku (bransoletki, plastikowe kubeczki, talerzyki, smycze), które zmieniamy jak tylko dziecko zaczyna się nimi nudzić (więc de facto co chwilę). Wygodne jest to, że nie zabieramy ich dalej ze sobą, tylko wracają autem do domu. Warto zabrać też cienki kocyk, aby przykryć dziecko jak wreszcie padnie z nudy. W przypadku starszego dziecka sprawdzi się pewnie telefon/tablet z bajkami, ale tego jeszcze długo nie chcemy używać.

Po trzecie: co zabrać? Podstawowa zasada: jak najmniej! Najlepiej do samolotu wziąć tylko torbę z najpotrzebniejszymi rzeczami, wśród nich: pieluszki w ilości wystarczającej na czas na lotnisku w samolocie i czas podróży na miejscu; pieluszkę tetrową na wszelki wypadek, ubranko na przebranie, podkład na przewijak (dla higieny), mokre chusteczki, jedzenie i picie dla malucha, zabawka która zajmie go na chwilę. Przed podróżą warto sprawdzić prognozę pogody dla miejsca do którego lecimy i ewentualnie zabrać pasujące ubranie jeśli aura różni się od tej panującej na lotnisku startowym. Trzeba też pomyśleć nad okryciem dla dziecka i to z dwóch powodów. Jeśli zaśnie w samolocie to dobrze je okryć, bo zawsze działa klimatyzacja. Druga sprawa to to, że przy wsiadaniu lub wysiadaniu do/z samolotu wieje wiatr - zwłaszcza jeśli wsiadamy z płyty, a nie z rękawa (w Warszawie na obu lotniskach praktycznie zawsze wsiada się z płyty - rękawy pełnią funkcję chyba ozdobną). Ja w tym celu używam chusty do noszenia, a zimą dodatkowo własnego szalika. Jeśli nie używacie chusty i nie bierzecie szalika to warto pomyśleć o cienkim kocyku lub właśnie wziąć sobie cienki szal czy chustę - jest to o tyle wygodne, że nie nosimy tego w torbie (w której i tak mimo minimalnej ilości rzeczy może być trudno się odnaleźć), tylko na szyi.
A co jeśli nie wykupiliśmy bagażu nadawanego, tylko zamierzamy spakować się w podręczne walizki? Zawsze znajdzie się rozwiązanie. Jeśli podróżujemy w konfiguracji dwoje dorosłych + jedno dziecko to nie ma problemu, ma kto ciągnąć walizkę. Jeśli natomiast podróżujemy w konfiguracji 1+1 (jak ja kilkukrotnie) to wyjścia są takie: w Warszawie bardzo często proponuje się pasażerom, by swoich walizek podręcznych nie zabierali na pokład, tylko nadali do luku (Ryanair - uwielbiam cię za to; można też tak zrobić w innych liniach, np. Norwegian, ale tylko z Okęcia, co do innych linii trzeba się zorientować wcześniej, np. dzwoniąc na infolinię). Skorzystajmy z tego! Wyjściem nr 2 jest spakowanie wszystkich potrzebnych rzeczy do bagażu należącego się dziecku za darmo. Wyjściem nr 3 jest wykupienie bagażu, jeśli zrobimy to wcześniej to nie kosztuje fortuny. Wyjściem nr 4 jest niesienie/pchanie w wózku dziecka, trzymanie torby z rzeczami potrzebnymi w czasie lotu w drugiej ręce i ciągnięcie walizki trzecią. Jednym słowem nie wyobrażam sobie tego ;)

Po czwarte: wózek i fotelik. My podróżujemy z własnym fotelikiem, bo jakoś przecież trzeba dojechać na lotnisko. Zabieramy też wózek. Większość linii lotniczych daje możliwość darmowego nadania obu tych rzeczy (na pewno tak jest w Norwegian i LOT - uważajcie, bo obsługa LOTu może chcieć Wam wmówić że Wam się to nie należy dopóki nie macie wykupionego bagażu nadawanego dla siebie. Poproście wtedy żeby pokazali Wam punkt w regulaminie, który o tym mówi. Nie pokażą, bo nie ma takiego). Warto pomyśleć o tym jak zabezpieczyć te rzeczy na lot. My używamy prampack Stokke - to ogromny futerał na wózek. Pomieści spacerówkę lub składana gondolę wraz z łupiną lub nieskładaną gondolę ze stelażem. Prampack warto kupić jeśli zamierzamy często latać. Jest to jedyny futerał uprawniający nas do reklamacji w razie uszkodzenia zawartości, ale należy sprawdzić czy coś nie zostało uszkodzone jeszcze przed wyjściem z lotniska docelowego. Jeśli nie posiadamy Prampacka, ani nie mamy możliwości pożyczenia od kogoś, to można wózek lub fotelik opakować folią bąbelkową lub streczem. To ważne żeby zabezpieczyć te rzeczy, bo czasem niestety obsługa lotniska nie traktuje ich delikatnie. Wózek i fotelik klasyfikują się jako bagaż specjalny lub ponadwymiarowy i nadajemy je w innym miejscu niż zwyczajne bagaże. Inną opcją jest wypożyczenie fotelika lub wózka na miejscu. Jest to bezproblemowe w przypadku auta z wypożyczalni, bo dysponują zazwyczaj również fotelikami (choć ich jakość to inna historia) lub możemy znaleźć kogoś na miejscu kto nam użyczy swojego. Wózek można również oddać przy samolocie, aby mieć czym poruszać się po lotnisku, wtedy przy nadawaniu bagażu lub przy zapokładowaniu należy poprosić o naklejkę na wózek. Polecam jednak upewnić się u obsługi linii lotniczych czy jest taka możliwość. Warto również pamiętać że wtedy niestety raczej marne szanse, byśmy mieli sposobność opakować jakoś wózek. Za to na wielu lotniskach można skorzystać z wypożyczonego (za darmo) wózka. 

Po piąte: co nam się należy? Oprócz nadania wózka i fotelika zazwyczaj na bilet dla dziecka należy się również dodatkowy bagaż. W Norwegian (w tych liniach najlepiej się orientuję bo z nich najczęściej korzystam) jest to 5 kg bagażu nadawanego (w Norweganie może być w osobnej walizce lub razem z wózkiem) i mała torba z rzeczami potrzebnymi dla dziecka, którą zabieramy na pokład. O tych wszystkich rzeczach (wózku i foteliku również) można przeczytać na stronie internetowej linii lotniczych.

Po szóste: kontrola bezpieczeństwa. Normalnie na lotnisko nie można wnosić płynów w pojemnikach o pojemności większej niż 100 ml. Jako płyn klasyfikowane jest wszystko co ma płynną/żelową konsystencję lub jest "rozsmarowywalne" (tak jak np. pasta do zębów czy margaryna lub miękkie sery pleśniowe). Warto jednak wiedzieć, że można mieć ze sobą jedzenie i lekarstwa potrzebne w czasie podróży, nawet jeśli ich objętość przekracza 100 ml. Dotyczy to właśnie jedzenia np. dla dzieci. Bez problemu można zabrać zatem wszelkie saszetki, słoiczki dla najmłodszych. Pamiętajmy żeby wyłożyć je do skrzynki, tak samo jak inne płyny. Może się zdarzyć, że przejdą dodatkową kontrolę, ale zajmuje to kilka chwil. 

Po siódme: co zrobić z dzieckiem na lotnisku? A to już zależy od tego jak duże jest dziecko. Małe niemowlęta spędzą ten czas na rękach rodzica lub w wózku (własnym czy wypożyczonym), starsze natomiast mogą bardziej aktywnie zwiedzać lotnisko. Ania odkąd zaczęła raczkować, jest zachwycona tym miejscem, bo jest kolorowo, dużo się dzieje i spotyka wielu ludzi (akurat takie towarzyskie mam dziecko). Jeśli potrzebujecie miejsca do wyciszenia, to na każdym lotnisku znajdują się pokoje dla rodziców z małym dzieckiem, w którym można spokojnie nakarmić, zmienić pieluszkę, wyciszyć dziecko. Na większych lotniskach można znaleźć też pokoje, w których dziecko można nawet wykąpać i położyć do snu w łóżeczku (opcja szczególnie przydatna przy przesiadkach na które czekamy kilka godzin). 
Bardzo ważne jest, by przemyśleć jak będziemy transportować dziecko po lotnisku. Dystans pomiędzy kontrolą bezpieczeństwa a bramką bywa naprawdę długi (w Amsterdamie szliśmy jakieś 15 minut), a wcześniej trzeba jeszcze oddać wózek, odebrać bilety itd. Ania wózka nie lubi, więc go nie zabieram, Wy być może nie chcecie zabierać swojego lub nie znajdziecie takiego do wypożyczenia. Dla mnie absolutnym must have jest chusta lub nosidło. To jest wg mnie najwygodniejsza opcja, bo po pierwsze nie musimy już martwić się o wózek, a po drugie dziecko przytulone do rodzica czuje się bezpiecznie i dobrze, a nam jest wygodnie i mamy wolne ręce (po to by np. zrobić zakupy w sklepie bezcłowym :D). Niestety nie na wszystkich lotniskach można przejść przez kontrolę bezpieczeństwa w chuście lub nosidle (w Oslo można), więc może się zdarzyć, że trzeba się rozebrać na czas kontroli.

Pierwszy lot Ani. Chyba się podobało :)
Po ósme: dziecko na pokładzie. To chwila której zazwyczaj boimy się najbardziej, ale w porównaniu z innymi procedurami podróży to naprawdę pikuś. Tak, Wasze dziecko może z jakiegoś powodu płakać i tak - może to przeszkadzać współpasażerom. I co w związku z tym? Dziecko to dziecko i o ile zajmujemy się nim należycie, czyli podejmujemy próby uspokojenia go i wyciszenia zamiast wkładania zatyczek do uszu, to trudno - inni pasażerowie muszą to jakoś przetrwać. Możecie ewentualnie wziąć ze sobą zatyczki dla całego pokładu.
Dzieci do 2 rż nie mają własnego miejsca na pokładzie, siedzą na kolanach rodzica. Przed startem stewardessa przyniesie wtedy specjalny pas, którym przypina się dziecko i dopina się do własnego. Można też wykupić dodatkowe miejsce dla dziecka poniżej 2rż., ale wymaga to kontaktu z infolinią. Wiem, że z tej opcji często korzystają rodzice podróżujący Ryanairem lub Wizzairem, bo w tych liniach bilet dla małego dziecka ma stałą cenę, a zdarza się, że okazyjna cena zwykłych biletów jest niższa niż ta dla małego dziecka.
Pamiętajmy, że w samolocie wzbijającym się w powietrze lub lądującym dość gwałtownie zmienia się ciśnienie, co powoduje zatykanie się uszu. My dorośli sobie z tym radzimy, ale dzieciom musimy pomóc. Ssanie pomaga uszom się odetkać, więc warto rozplanować karmienia (zarówno piersią jak i butelką), tak, by dziecko jadło w czasie startu i lądowania. Tak samo działa również smoczek lub - u starszych dzieci - picie wody, zwłaszcza z bidonu z rurką.
Szum silników i ogrom emocji z lotniska i podróży zapewne sprawią, że dziecko (zwłaszcza niemowlę) odpłynie i tego Wam życzę.
Sytuacja wygląda pewnie trochę trudniej w przypadku dłuższych lotów. Wtedy należy dziecku zapewnić rozrywkę. Jakaś nowa zabawka, książeczka, ewentualnie tablet dla starszego dziecka. Problematyczny może być też sen na pokładzie, mniejsze dzieci pewnie ucieszą się na opcję snu na rękach rodzica, ale starsze potrzebują więcej miejsca. Z pomocą przychodzi walizka JetKids, która zawiera miniłóżeczko do rozłożenia w samolocie, inną opcją jest sen na własnym fotelu (w przypadku wykupienia takiego lub dzieci powyżej 2rż) z głową na kolanach rodzica.
Aha - mamy karmiące piersią. Proponuję abyście na podróż założyły wygodne bluzkę i stanik do karmienia, żeby czuć się komfortowo. I nie stresujcie się karmieniem w samolocie czy na lotnisku, Wasze dziecko tego potrzebuje, a jeśli komuś to przeszkadza to zaproponuj żeby odwrócił wzrok lub sam nie jadł przez 2 dni - bo tak głód odczuwają dzieci. Ja ostatnio usypiałam Anię 2 razy w samolocie, z czego pierwszy raz trwało to prawie godzinę, a ze mną usypia tylko przy piersi. Obok siedziało dwóch panów pilotów, wokół pełno innych ludzi. Nie powiem, nie jest to najbardziej komfortowa sytuacja, ale poza tym naprawdę miałam w nosie innych (i tak - wiem jak to brzmi). Wam też to polecam!
Tuż po lądowaniu, czekając na odbiór bagażu.
Podróż ją wykończyła (nie tylko ją).


Po dziewiąte: jesteśmy na miejscu! Gratuluję, dotarliście bezpiecznie :) Na lotnisku kierujemy się w stronę hali przylotów, na której odbieramy wózek czy fotelik. Uwaga, bo są one wyrzucane na inne taśmy niż zwykłe bagaże, na tablicach informacyjnych wyświetla się numer taśmy (Non-conveyable lub Special Baggage). Teraz pozostała droga z lotniska na miejsce i odpoczynek po podróży. 

Miłego latania!

1 komentarz:

  1. Dzięki za fachową instrukcję obsługi :) planujemy lot z młodym i trochę się obawiałem ale będzie dobrze :)

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku, będzie mi bardzo miło, jeśli skomentujesz mój tekst. Nawet jeśli się ze mną nie zgadzasz. Jeśli tak jest - bardzo chętnie przeczytam o Twoim punkcie widzenia, ale nie obrażaj, nie mów, że jestem głupia, uderzyłam się w głowę albo rodzice mnie nie kochali.
Enjoy :)