poniedziałek, 13 czerwca 2016

Nie żeń się, stary!

- Muszę Ci się pożalić na Twojego męża. Wiesz co on nawygadywał mojemu narzeczonemu?! - zaczęła rozmowę późnego sobotniego wieczoru. Siedzieliśmy we czwórkę, więc automatycznie zmarszczyłam brwi i skierowałam pytający wzrok w stronę własnego ślubnego. - Powiedział mu: "nie żeń się, stary!"

- Słuuuuchaaaam? - wycedziłam przez zaciśnięte zęby, a mojego wzroku już nie dało się nazwać pytającym spojrzeniem, tylko miotaniem piorunów kulistych, powstrzymywanych wyłącznie z przyzwoitości i szacunku dla gości.
Zaraz jednak zrezygnowałam z tej pełnej dramatyzmu gry aktorskiej i wyjaśniłam: - Oni tak tylko gadają, nie słuchaj ich. Prawda Kochanie? - Dalej się śmiejąc, w myślach wyświetlałam obraz sprzed raptem kilku lat, kiedy to my sami szykowaliśmy się do ślubu.

Letni wieczór, ognisko w sporej grupie starszych i młodszych znajomych, z przekrojem społeczno-rodzinnym jak stąd do Radomia. Czyli wśród nich single, wieczni single, single chcący odsinglowania się, świeże pary, pary ze stażem lecz bez obietnic, pary z obietnicami i pierścionkami na palcach, pary zaobrączkowane, stare dobre małżeństwa i w końcu my - para niedługo mająca się zaobrączkować i w związku z tym poruszająca ten temat przy każdej możliwej okazji. Czyli na przykład pomiędzy czyimś komentarzem, że kiełbaska się za mocno zwęgliła, a lamentem, że kaszanka wpadła w ognisko.
W takiej oto scenerii zmierzałam w stronę swojego przyszłego ślubnego i wtedy usłyszałam, pełne dramatu i przekory jednocześnie, płynące od męskiej części jednej z zaobrączkowanych par w kierunku mojego jeszcze-narzeczonego: - Stary, nie żeń się!
Krew w moich żyłach zagotowała się, a ja stanęłam jak wryta. Dzięki temu wino wyparowało z mojego krwioobiegu i mogłam dać całkiem widowiskowy pokaz swojej uroczej, delikatnej i ugodowej natury. - Jakie nie żeń?! Co, tak Ci źle z życiu, w małżeństwie? No to się rozwiedź, będzie Ci łatwiej, proszę bardzo! Ja zaraz porozmawiam z Kasią, powiem jej żeby nie robiła Ci problemów, ułatwię Ci zadanie!
- Ale... Ale my tu tylko tak...
- Tak, ja już znam te wasze 'my tu tylko tak'! Tylko chodzą i narzekają jak to im źle, jakie te kobiety straszne, wymagające, a jakoś nie widzę żebyś uciekał gdzie pieprz rośnie! Zły pijar nam robicie! - w tym momencie poczułam rękę na swoim ramieniu i usłyszałam:
- Nie martw się Paulina, oni tak tylko gadają - wyjaśniła Kasia, do tej pory tylko przysłuchująca się z bezpiecznej odległości. - Niech sobie ponarzekają jak to tęsknią za wolnością, a i tak po pracy wrócą do ciepłego gniazdka, wdzięczni losowi, że zesłał im cud w postaci żony. Prawda Kochanie?

Wróciłam ze swojej wspomnieniowej wycieczki do stołu, przy którym dalej rozgrywał się dramat przyszłej Panny Młodej i usłyszałam mojego ślubnego, mówiącego tymi samymi słowy, co przed laty mąż Kasi: - Oczywiście Kochanie, że masz rację!


***
Swoją drogą, to zjawisko jest bardzo ciekawe z psychologicznego punktu widzenia. Nie wiem, czy problem został zbadany, ale jeśli nie to ktoś z pewnością powinien to zrobić. Jako że dobry ze mnie człowiek i chcę wspierać polską naukę, przedstawiam Wam moje trzy teorie na temat tego, skąd się bierze to męskie narzekanie na instytucję małżeństwa:

1. Tradycja. Ktoś kiedyś zażartował udawanym współczuciem dla obrączkującego się niebawem przyjaciela, ten puścił żart dalej w świat i od tej pory tekst 'nie żeń się, stary!' jest przekazywany z pokolenia na pokolenie.

2. Próbują w ten sposób udawać, że zobowiązania wynikające z małżeństwa i ciepło domowego ogniska ograniczają ich męską potrzebę wolności i nieposkromioną naturę, a tak naprawdę wolą ciepłe kapcie i gazetę.

3. Niczego nie udają, bo kobiety są naprawdę trudne w obsłudze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku, będzie mi bardzo miło, jeśli skomentujesz mój tekst. Nawet jeśli się ze mną nie zgadzasz. Jeśli tak jest - bardzo chętnie przeczytam o Twoim punkcie widzenia, ale nie obrażaj, nie mów, że jestem głupia, uderzyłam się w głowę albo rodzice mnie nie kochali.
Enjoy :)