czwartek, 14 stycznia 2016

Momenty, za które lubię Norwegię


Nie to, żebym nie lubiła jej na co dzień, ale teraz - kiedy słońce świeci nie dość, że słabo, to jeszcze przez kilka zbyt krótkich godzin - potrzebuję wsparcia w postaci wspomnień paru chwil, które sprawiają, że naprawdę i mimo wszystko lubię tu mieszkać.



1. Wyjście z urzędu. Ta chwila jest przyjemna dla wszystkich, ale nie zawsze z tych samych powodów. Założę się, że każdy czuje podobną radość przekraczając drzwi wyjściowe, ale zazwyczaj czując się jak po uwolnieniu z piekieł. A tutaj... Po wyjściu z urzędu, banku czuję jakąś pozytywną energię i cieszę się z ludzkiego traktowania, pomocy którą otrzymałam i zawsze mnie to dziwi. Dziś na przykład podeszłam do niewłaściwego okienka, a miła pani po wysłuchaniu mojego problemu wstała zza biurka, wyjaśniła gdzie powinnam się udać i... Poszła do automatu z numerkami, wyciągnęła odpowiedni, wręczyła mi go i sprowadziła piętro niżej wskazując odpowiednie drzwi i miejsce gdzie mogę wygodnie czekać. I to nie jest tak, że to jednostkowa sytuacja - takie rzeczy dzieją się z każdą moją wizytą w jakimkolwiek miejscu tego typu. W sensie nie to, że jestem nieogarnięta i nie umiem trafić do odpowiedniego biurka, tylko że zawsze widzę tę przyjemną troskę o petenta i traktowanie go jak człowieka, a nie numerek.

2. Mgła. Pojawia się tu zdecydowanie częściej niż w Polsce (przynajmniej w centralnej części, w której mieszkałam). Uwielbiam mgłę i wszelkie jej odmiany. Piękna jest poranna mgiełka, która unosi się tuż nad taflą morskiej wody. Piękna jest nawet ta, która zakrywa wszystko wokół i nie wiemy czy ta plama przed nami to las, góra, czy osiedle. A najbardziej magicznie jest, kiedy powietrze jest tak przesycone chłodną wilgocią, że widzę unoszące się drobinki wody.

3. Wieczorne i nocne spacery. Często zdarza mi się wracać do domu późnym wieczorem. Mieszkam na wsi, a to oznacza, że o tej porze (a właściwie to o każdej porze) ulice są puste i ciche. Czasem jednak zdarza się, że spotykam kogoś spacerującego z psem albo po prostu wybierającego się gdzieś o tej porze. I wiecie co? Nawet jeśli to młody chłopak w dresowych spodniach i czapce z daszkiem, to nie przechodzą mnie dreszcze i nie brakuje mi powietrza ( :D ). Zupełnie inaczej niż na łódzkich Bałutach ;)

4. Wydłużający się dzień. Doskonale pamiętam jak wiosną ubiegłego roku wracałam z uczelni i nagle, stojąc na głównym placu Oslo, uświadomiłam sobie, że dokładnie tydzień wcześniej, dokładnie o tej samej porze, stałam w tym samym miejscu, ale niebo było już całkowicie ciemne, a teraz słońce dopiero zachodzi, pozostawiając za sobą pomarańczowo-różową łunę. Owszem, w Polsce też cieszymy się z wydłużającego dnia, ale uwierzcie, że w Norwegii dzieje się to o wiele szybciej i jest zdecydowanie bardziej wyczekane po kilku miesiącach zimna i ciemności rozświetlanej tylko na chwilę i słabo przez zimowe słońce. W tym roku już nie mogę się doczekać, kiedy okaże się, że słońce zachodzi zdecydowanie później niż kilka dni temu.




5. Wyjazd z tunelu. Ok, same tunele nie są zbyt wielką przyjemnością, zwłaszcza dla takiej PaniKary jak ja. Zawsze wjeżdżając do nich zwalniam, za to mój puls przyspiesza. I zawsze, za wszelką cenę staram się nie myśleć wtedy o pożarze czy innej katastrofie, która może wydarzyć się w miejscu, gdzie do wyjazdu mamy 3 km z każdej strony. Co innego za to sam wyjazd. Uwielbiam tę chwilę, kiedy pojawia się światło, a zaraz za nim jedyne co widać to niebo. Albo piękne wzgórze. Albo Wspaniały krajobraz. Albo... Albo wspaniały krajobraz przykryty mgłą tak, że najpierw wydaje się, że to niebo, a dopiero po chwili orientuję się, że to wcale nie niebo, tylko chmura, która spadła na ziemię. Tak, uwielbiam tę chwilę, bo nigdy nie wiem czym jest to, co rozpościera się przede mną.

6. Plażowanie o 23. Przez całe lato nie mogłam się nadziwić i przestać zachwycać tym, że o 23 wciąż jest jasno. I to nie tak jasno, że gdzieś tam na horyzoncie widać plamę światła, tylko tak, że w lipcu, razem z Mamą, malowałyśmy o tej porze paznokcie nad fiordem. Jest kilka takich dni w roku, kiedy przez całą noc jest w miarę jasno, bo słońce choć chowa się, to tak płytko, że pozostawia jeszcze trochę światła. Oczywiście w przyrodzie nic nie ginie i teraz pokutuję za ten luksus mając światło dziennie tylko od około 9 do 15, ale i tak uwielbiam ten letni fenomen.



7. Uśmiech przechodnia. Tego zjawiska po wyprowadzeniu się z Polski mogłam doświadczyć dopiero, kiedy przenieśliśmy się na wieś. To tutaj w drodze do sklepu czy na przystanek przypadkowi ludzie obdarzają mnie uśmiechem, przywitaniem, a czasem nawet pogawędką czy komplementem. Proste, łatwe, a jakie miłe! Oczywiście nie pokuszę się o stwierdzenie jaki to otwarty, przyjacielski naród, bo ta otwartość ma dość wyraźne i bliskie granice, ale naprawdę przyjemnie jest odczuć choć tę namiastkę "przyjacielskości".

8. Pierwszy śnieg... I każdy kolejny. Nie ukrywam, że uwielbiam prawdziwą zimę, ze śniegiem i mrozem. Dlatego cieszę się jak dziecko za każdym razem, gdy widzę, że znów sypie. Bardzo mi tego brakowało w Polsce, bo przez ostatnie lata tej zimy było jak na lekarstwo. Teraz, kiedy krajobraz jest biały, a temperatura ma dwucyfrową wartość na minusie, przypominają mi się zimy z dzieciństwa, kiedy chodziłyśmy z siostrami na sanki albo lodowisko na zalanej łące, a czasem nawet nie mogłyśmy dotrzeć do szkoły kiedy wszystkie drogi były zasypane. Chyba każde dziecko lubiłoby takie zimy, co? ;)




Oczywiście tych chwil i wydarzeń jest całe mnóstwo, a powyższa siódemka to tylko najważniejsze "smaczki". Poza nimi jest wiele innych przyjemnych chwil (tak samo jak nieprzyjemnych, ale o tych staram się nie myśleć i nie pisać), dzięki którym życie nawet w tak zimnym i surowym kraju jest naprawdę fajne.
:)

2 komentarze:

  1. Mi w Norwegii najbardziej podobało się to, że ludzie nie oceniają innych po wyglądzie, tak jak to zwykle dzieje się w Polsce. Tam mogłam swobodnie wyjść z domu na zakupy w dresie i bez makijażu i nikt nie zwracał na to uwagi. W Polsce tego nie robię, żeby ktoś nie przypisał mi etykietki "dresiara" :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne widoki i niesamowite wspomnienia!
    Widać diametralną różnicę w podejściu do człowieka (choćby w urzędach) w Norwegii, a w Polsce...
    Do nas w końcu też zawitała prawdziwa, biała zima! <3

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku, będzie mi bardzo miło, jeśli skomentujesz mój tekst. Nawet jeśli się ze mną nie zgadzasz. Jeśli tak jest - bardzo chętnie przeczytam o Twoim punkcie widzenia, ale nie obrażaj, nie mów, że jestem głupia, uderzyłam się w głowę albo rodzice mnie nie kochali.
Enjoy :)